Facebook

WSPÓŁPRACUJEMY:

POLECAMY:

Centrum Dziedzictwa szkła Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza Innowacyjne Podkarpackie Odyssei Społeczność podróżników epodkarpacie.com KrosnoCity


rodo_cookies

"Osnowa i wątek , czyli historia pewnego obrazu" - wystawa malarstwa Justyny Posiecz-Polkowskiej w Muzeum Rzemiosła w Krośnie - Piwnicy PodCieniami


Od marca 2014 roku w Piwnicy PodCieniami trwa wystawa "Od ucznia do mistrza - TKACTWO". Pomysł jej zorganizowania stał się inspiracją dla młodej artystki - Justyny Posiecz-Polkowskiej. W oparciu o nią powstał cykl 15 prac, które stanowią element szerszego projektu artystycznego. Wystawę obejrzeć można Piwnicy PodCieniami (Krosno, Rynek 5) od 7 do 31 sierpnia.


Justyna Posiecz-Polkowska(ur. 1985 r w Stalowej Woli)

W 2005 roku ukończyła Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych im. Józefa Chełmońskiego w Nałęczowie. Jest absolwentką Wydziału Malarstwa Gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych z pracowni prof. Macieja Świeszewskiego, ze specjalizacją malarstwo ścienne i witraż w pracowni dr hab. Jacka Zdybla.

Laureatka międzynarodowego konkursu na mural na Galerii Krakowskiej w Krakowie, konkursu o artystyczny indeks Hestii, nominowana do nagrody Młodzi Twórcy Kultury w Gdańsku ,brała udział w wielu plenerach ogólnopolskich i międzynarodowych. Ma na swoim koncie kilkanaście realizacji ściennych w tym na gdańskiej starówce i gdańskiej Zaspie- dzielnicy, gdzie znajduje się największa w Europie galeria malarstwa ściennego.

Tytuł mojej wystawy nawiązuje do jednej z dziedzin rzemiosła jakim jest tkactwo. Niezwykle ważny jest dla mnie kontekst, w którym znalazły się moje obrazy - Muzeum Rzemiosła oraz wystawa "Tkactwo". Moją nicią osnowy jest region Podkarpacia, a nicią wątku historie, które dla mnie okazały się ciekawe, inspirujące i w sposób bezpośredni lub pośredni nawiązują do kultury ludowej, w tym również do rzemiosła. Bardzo ciekawe w kontekście współczesności wydały mi się tzw. "ginące zawody". Być może odnalezione cieszanowskie kilimy, gobeliny, serwety, frywolitki, robione ręcznie kwiaty z bibuły przez panią Bronisławę z Przychojca, stały się dla mnie symbolem czasu spędzonego z kimś lub z samym sobą. Każda nić osnowy i wątku jest nową opowieścią - nowym obrazem. Opowieścią zasłyszaną, ale również tą, która powstała we mnie kiedy słuchałam Angeli Gaber, kiedy spędziłam wspaniały czas w Uniwersytecie Ludowym Rzemiosła Artystycznego w Woli Sękowej, lub gdy odwiedziłam panią Marię, która od lat robi niezwykle pracochłonne ozdoby ze słomy. Wielu z nas pamięta opowieści babci, cioci lub krążące w rodzinie historie o kołowrotku prababci, przędzeniu lnu, o nici osnowy i wątku, o darciu pierza, podczas, którego kobiety spotykały się razem i snuły kilkugodzinne opowieści. Być może zakurzone historie obudziły we mnie nostalgię, a może po prostu tęsknotę za wspólnie kiedyś spędzanym czasem i przebywaniem ze sobą tak po prostu bez pośpiechu. Może poczułam znużenie wszechogarniającym nas dążeniem do indywidualności. Z pewną więc zazdrością słuchałam opowieści kiedy to trzy pokolenia kobiet: babcia, mama oraz wnuczka spotykały się razem na wykonywanie przeróżnych czynności. Może to tylko sentyment za "babską solidarnością" i czymś co bezpowrotnie minęło, a może te słownie przekazywane np. podczas przędzenia lnu historie, były i są w naszej świadomości czymś więcej, czego zdefiniować słowami właściwie nie umiem.

Rzemiosło nabiera dzisiaj nowego zupełnie wymiaru, a tym samym znaczenia. Niegdyś celem rzemieślnika było zapewnienie sobie bytu materialnego poprzez swoje wyroby. Dzisiaj coraz częściej staje się "chwilą wytchnienia, ucieczki."

Uniwersytet Ludowy Rzemiosła Artystycznego w Woli Sękowej (ostatni z siedmiu niegdyś istniejących w Polsce) prowadzi m.in. weekendowe warsztaty rękodzieła. Miałam okazję uczestniczenia w jednym z nich. W zajęciach uczestniczą kobiety w przeróżnym wieku z całej Polski, w większości są to mieszkanki dużych miast. Często młode dziewczyny lub kobiety pracujące w korporacjach, na wysokich, odpowiedzialnych stanowiskach, prowadzące wymagający tryb życia. Myślę, że we wspólnym spędzaniu czasu w Bieszczadach, haftując i wyplatając, oprócz umiejętności jakie nabywają, odnajdują coś niezwykle cennego. Być może to najskuteczniejsza dzisiaj forma terapii, antidotum na pędzące życie.

Obraz na płótnie jest jedynie medium. "Obrazem" właściwym jest ten, który powstaje w nas, w danym momencie, kiedy słuchamy muzyki, czytamy książkę, spotykamy kogoś. Dzięki temu jesteśmy w stanie widzieć a nie tylko bezrefleksyjnie patrzeć, żyjąc we wszechogarniającym nas dzisiaj świecie obrazów.

Justyna Posiecz-Polkowska


Więcej o wydarzeniu